poniedziałek, 23 października 2023

Włosy spalone rozjaśniaczem u fryzjera | Włosowa historia blond włosów Asi


Dziś mam dla Was włosową historię Asi, którą warto, aby przeczytała każda włosomaniaczka, a szczególnie rozjaśniana blondynka. Efekty jakie daje nam świadoma pielęgnacja włosów i znajomość równowagi PEH są niewiarygodne, co udowodniłam Wam ja i setki tysięcy polskich włosomaniaczek.

Niestety, raz wypielęgnowane włosy wcale nie muszą być nam "dane" na zawsze - wystarczy błąd fryzjera, chwila naszej nieuwagi, jedna nieprzemyślana decyzja, aby jednego dnia... wykruszyły się i odpadły. Nie oznacza to, że nie umiemy dbać o włosy albo że ta cała pielęgnacja nie ma sensu, skoro jeden zabieg fryzjerski doszczętnie je niszczy. Rozjaśnianie czy trwała ondulacja to zabiegi, które mogą albo upiększyć nasze włosy, albo je doszczętnie zniszczyć - wszystko zależy od osoby, która będzie je wykonywała.

Na szczęście włosy odrastają i nawet dla tych, które zostały spalone przy samej nasadzie, jest zawsze ratunek. Potrzeba zaangażowania, cierpliwości i świadomej pielęgnacji, aby w ciągu 1-3 lat uzyskać wspaniałe efekty. Czas i tak upłynie, nie przerażaj się tym, że do odratowania włosów potrzeba kilkunastu lub kilkudziesięciu miesięcy.


Jeśli spaliłaś swoje włosy, jesteś załamana i nie wiesz, co robić, wsparcie i kompleksowe porady (w tym plan pielęgnacji i plan zapuszczania) znajdziesz w mojej książce: "Suche, kruche i łamliwe. Poradnik z planem pielęgnacji".

Włosy spalone rozjaśniaczem i prostownicą rządzą się swoimi własnymi prawami i "tradycyjne" metody pielęgnacyjne nie są dla nich skuteczne.


List od Asi z włosową historią


Moja kochana Natalio, nie ma słów, które by opisały jak bardzo jestem Ci wdzięczna za to co robisz.

Od 2012 roku czytałam Cię namiętnie, wypatrywałam każdego nowego posta na blogu. No właśnie, ale głównie czytałam, uwielbiałam czytać włosowe historie i się zachwycać zmianami jakie dawała świadoma pielęgnacja i regularność.
Regularność... No właśnie, to ona chyba mnie gubiła. 😅 Jako dziecko miałam blond włosy, które wraz z wiekiem stawały się coraz ciemniejsze - typowy mysi blond. Od kiedy miałam 15 lat, rozjaśniałam włosy do białego blondu, oczywiście w domu drogeryjnymi farbami „superrozjaśniającymi".

Zawsze miałam gęste włosy naturalne, kiedyś w podstawówce prosiłam panią fryzjerkę, żeby zrobiła coś, żeby włosów było mniej. Oczywiście wycieniowała je i zrobiła okropne "pazurki" przez co włosy zaczęły się falować, a ja walcząc z tym zaczęłam je prostować...


Powiem szczerze, że jak na to jak mocno je katowałam farbami - co miesiąc i to na całą długość 😱, a do tego miałam, naprawdę, obsesję prostowania włosów - co najmniej dwa razy dziennie...

Do dziś pamiętam jak bardzo kochałam moją parową prostownicę Babyliss, która za pomocą pary wodnej "prasowała" włosy i na której ustawiałam temperaturę 230 stopni... uwierz mi i tak wyglądały dobrze jak na te tortury. Być może to dlatego że zawsze po myciu używałam masek i silikonowych olejków.

W tamtym okresie namiętnie wcierałam kozieradkę, robiłam kisiel z siemienia, kładłam olej na całą noc. Oczywiście większych efektów nie widziałam, gdyż notorycznie je paliłam.

Tak włosy wyglądały w tamtym okresie - mniej więcej w 2012-2013:



W pewnym momencie zaczęłam bardziej o nie dbać. Zrezygnowałam z samodzielnego rozjaśniania - farbowałam włosy u fryzjera raz na 2 miesiące. Robiłam refleksy i farbę. W dalszym ciągu jednak prostowałam włosy - to było jak uzależnienie, którego nie mogłam się pozbyć.

Po jakimś czasie zauważyłam efekty, włosy były w coraz lepszym stanie, błyszczące i miękkie. Przez parę lat męczyłam się jeszcze z przodami włosów, gdyż cały czas się łamały i były wyraźnie krótsze.

To zdjęcia z okresu 2015-2019:



No i pandemia... To był prawdziwy przełom w mojej pielęgnacji, w końcu mogłam powiedzieć że jestem zadowolona ze swoich włosów - jak na tak jasny blond.

Przez 4 miesiące nie farbowałam włosów, nauczyłam się czego potrzebują moje włosy, nie nakładałam oleju na suche włosy na noc - zdecydowanie lepsze efekty widziałam nakładając olej na ok 2-3h na podkład nawilżający.

Zmieniłam nawyki, które wcześniej wydawały mi się nieznaczące, jak szczotka do włosów, poszewka na poduszkę, spanie w związanych włosach.

No i prostownica! W końcu, choć było to bardzo ciężkie, przestałam używać prostownicy, a zaczęłam suszyć włosy (wcześniej suszarka powodowała u mnie ogromny puch). Włosy w końcu stawały się dłuższe niż do ramion. To mnie naprawdę motywowało.



Oczywiście nie były idealne, ale uwielbiam blond i byłam naprawdę w szoku jaki zrobiłam postęp. Gdy byłam już zadowolona z ich stanu, moja fryzjerka zaszła w ciążę i musiałam iść do innej... No i możesz się domyślić co się wydarzyło...

Fryzjerka tak spaliła moje włosy, że wróciłam do punktu wyjścia... To nie była jedna wizyta, to było kilka wizyt łącznie chyba z 5 czy 6 (wiem głupota moja, że poszłam na kolejne wizyty).
Fryzjerka twierdziła że przy takim jasnym blondzie tylko rozjasniacz na odrost plus toner. Z wizyty na wizytę wyglądały coraz gorzej... Zaczęły rwać się po długości, do tego stopnia że zrobiła mi się "grzywka". Fryzjerka oczywiście twierdziła, że przy blondzie to tak zawsze jest...



Tak więc zaczęłam od nowa. Skróciłam włosy. Kupiłam Twojego najnowszego ebooka. Może tym razem zrobię jeszcze więcej i odrosną jeszcze lepsze niż były. Na początku byłam załamana, kto dba o włosy ten wie co to znaczy... ale idąc za Twoimi słowami, jak teraz zaczniesz dbać - za rok będziesz miała co najmniej 12 cm zdrowych włosów. 😊

To kolejne wyzwanie dla mnie. Czas i tak upłynie, a ja jaram się z każdym myciem jak odzyskują swój blask. Zmieniłam fryzjerkę i powoli będę ścinać końcówki. Nie chce dużego cięcia, bo wiem że moje włosy będą się puszyć i znowu będę musiała zacząć używać prostownicy...



Wdrożyłam Twoje rady z ostatniego ebooka. To włosy z ostatniego mycia. Na pewno wyglądają już o wiele lepiej, choć daleka droga przede mną. 😉

Dziękuję jeśli dotrwałaś do końca... I dziękuję że dzielisz się z nami wiedzą. 🙂 Jeszcze tu wrócę i podzielę się efektami świadomej pielęgnacji za kilka miesięcy. 🙂



__________________________________

Czekamy na dalszą część historii Asi i włosowy happy end!

Jestem bardzo ciekawa, ile osób jest w tej samej sytuacji, co Asia.
Jeśli masz spalone włosy rozjaśniaczem lub prostownicą, odezwij się w komentarzu! :)




« Nowszy post Starszy post »

6 komentarzy

  1. Hej! Pytanie nie do końca na temat, ale czy taką odżywkę jak Anwen Nawilżający Bez (https://sklepanwen.pl/odzywka-nawilzajaca-do-wlosow-o-roznej-porowatosci-nawilzajacy-bez), która jest przede wszystkim humektantowa, ale jednak ma też w składzie emolient (alkohol tłuszczowy) muszę zamykać emolientową odżywką? Czy mogę spłukać i normalnie wysuszyć włosy?

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymam kciuki za zapuszczanie włosów :-) i ja z pięknych wlosow do łokcia zapuszczam je na nowo po uszkodzeniu chemicznym ☺️😊😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej, współczuję. :( Po rozjaśnianiu? Na jakiej długości zostały zniszczone?

    OdpowiedzUsuń
  4. Można, ale to zależy od włosów. Wysokoporowate potrzebują większej porcji emolientów, dla niskoporowatych sam Bez będzie OK. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja po wielu latach rozjaśniania na taki jasny blond przeszłam na ciemniejszy beżowy, ale przez te wszystkie lata korzystałam z Twoich rad i wyglądały całkiem spoko :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mi spaliłam tak że mam 2 łyse placki i kilka szerszych przedziałków masakra!!!4 miesiące minęły zaczyna coś tam iść na placku:(staram się o odszkodowanie niepoważna sprawa

    OdpowiedzUsuń